Wednesday 8 August 2012

Jessica's birthday

A w środę wieczorem u nas w domu Richard zorganizował urodziny niespodziankę dla swojej koleżanki z pracy - Jessss , która to też była z nami na wycieczce w Chamonix. Zaprosił oczywiście osoby z pracy i Jess, która myślała, że wybiera się na chwilę do Richarda do domu i nawet po drodze zakupiła dwa małe ciasteczka ;) Na miejscu była nie mało zdziwiona i bardzo zadowolna, że jednak nie wita ją tylko Richard, ale jest nas trochę więcej!  Na początku grill, w trakcie przyniesiono prezent Caquelon, co nazywam fondue machine - jest to specjalne narzędzie używane do przygotowania fondue - sera stopionego w białym winie, w którym następnie macza się bagietkę. Jess w ogóle nie kryła swojego dużego zadowolenia i cieszyła się jak dziecko, trochę też jak Mała Mi :) Ruskie pierogi znikły ze stołu całkiem szybko, jest to dobry aperitif, a niektórzy jeszcze przy wyjściu za nie dziękowali ;) W trakcie graliśmy w fajną grę - catchy phrases. Jess zdawała się być w swoim żywiole :)

Monday 6 August 2012

With my beloved sisters in Geneva: Lake, UN and return to Warsaw (volume 5)

W Crozet jest piekarnia, gdzie tylko rano można zakupić świetne bagietki i croissants. Zatem śniadanie było pyszne i obfite :) Co więcej, w owej piekarni nie tylko sprzedaje się wypieki, ale jest to również miejsce porannych spotkań przy kawie i croissants dla mieszkańców Crozet. To miała być niespodzianka - przejażdżka łódką po Jeziorze Genewskim. Okazuje się, że w Genewie, tak jak w Copenhagen, można wykupić bilet komunikacji miejskiej i przy okazji skorzystać z przejażdżki łodką po jeziorze. Problem był z zakupem biletu, gdyż nie działały automaty i nie można było płacić kartą, a tylko wyłącznie monetami. Jednak nie noszę przy sobie ponad 20 franków w tej postaci :) W końcu udało się zakupić bilety, dość nietypowe, bo na cały dzień, ale od godziny 9:00. Plan był dość napięty. Należało jeszcze zaopatrzyć siostry w szwajcarskie słodkości i odwiedzić ONZ. Szybka wizyta w Migros i tramwajem na Place des Nations. Dostaliśmy się wreszcie do środka, po szczegółowej kontroli osobistej, jak na lotnisku, należało jeszcze chwilę odstać swoje w małej kolejce. Następnie zrobiono mi zdjęcie i wręczono wizytówkę, z którą mogłem zwiedzić siedzibę  ONZ. Oczywiście wizyty z polskim przewodnikiem nie było, ale okazało się, że kolejna po angielsku była za ok. 1,5 godziny, jednak nie mieliśmy czasu, żeby na nią czekać. Szybki powrót tramwajem do CERN i na rowerach do Crozet. Po drodze zakup francuskich serów. Należało jeszcze zjeść obiad i spakować się. Tomek wpadł już po nas przed 18, a wylot był o 19:25. Pożegnanie było szybkie i mimo, że nogi czuły kilkudniowy wysiłek to uśmiechnięte twarze bardzo wymownie pokazywały zadowolenie, wyrażały dziękuję i trochę żal, że już trzeba wracać. Papa











Sunday 5 August 2012

With my beloved sisters in Crozet and Saint Genis (volume 4)

Po tak wspaniałej sobocie każdy z nas potrzebował trochę więcej snu i każdemu się on należał. Przed południem trochę padało, ale już w południe powróciła piękna pogoda. Udało mi się namówić siostry na kolejkę w Crozet i przejście grzbietem wzgórza do szczytu Reculet. Gdy dotarliśmy do kolejki  okazało się, że pojawił się jakiś techniczny problem i została ona zamknięta na czas nieokreślony. Nie pozostawało nic innego jak przespacerować się wzdłuż wzgórza. Znaleźliśmy ławkę i był czas na dłuższą rozmowę. Po powrocie do domu spojrzałem jeszcze raz na kolejkę w Crozet i dopiero wtedy zaczęła znowu działać. Mały obiad i wyruszyliśmy na rowerach do kościoła w Saint-Genis Pouilly. Wieczorem Justynka pograła nam na pianinie i trochę pośpiewała, a Weronika ... okazało się, że pisze książkę i ma ciekawy pomysł. Tak miło spędziliśmy resztę wieczoru.

Saturday 4 August 2012

With my beloved sisters in Chamonix (volume 3)

Chamonix nazywam francuskim Zakopanem. To z pewnością najpiękniejszy punkt naszej wycieczki. Przed przyjazdem sióstr zapytałem Richarda jak najszybciej, w miarę wygodnie i tanio można dostać się do Chamonix. Wynik tej rozmowy wybiegł daleko poza ramy moich oczekiwań :) Okazało się, że w Richarda organizacji jest samochód, którym obecnie jeździ jego koleżanka Jessica i udało się ją namówić na wycieczkę do Chamonix. Zaczęliśmy od informacji turystycznej, gdzie na jeden dzień zaproponawano nam 3 opcje: Aiguille du Midi, Mer de Glace lub górski szlak od Planpraz do Flegere. Richard i Jessica już byli na Aiguille du Midi, Mer de Glace raczej odpadł szybko, a moje siostry były przygotowane do chodzenia po górach. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na taką trasę: TRASA Pogoda nam dopisała i cały dzień było słonecznie. Po drodze były dwa ważne punkty: Lac Cornu i Lacs Noirs. Oprócz przyrody nieożywionej można było z bardzo bliska zobaczyć też tę ożywioną, jak na przykład alpejskie świstaki czy kozice nazywane tutaj Alpine Ibex. Richard postanowił zażyć kąpieli w Lacs Noirs, ale jednak woda okazał się na początku sierpnia wciąż zbyt lodowata. Gniegdzie wciąż występowały płachty śniegu i nie obyło się bez rzucania śnieżkami :) a śnieg był mokry i dobrze się lepił ... Trasa czasami zwężała się i przejścia po wąskich występach skalnych były sporą atrackją. Niestety nie było łańcuchów i trochę bardziej wymagającej wspinaczki. Mimo, że starałem się nadawać tempo to jednak grupa narzekała, że za szybko. Jak się nie słucha Adama to jednak są tego konsekwencje. Dochodząc do kolejki jadącej w dół można było usłyszeć, że już nie ma po co do niej iść, bo to ostatni pasażerowie. Trochę niżej była kolejna kolejka i Richard zdążył tam dobiec i jeszcze złapać pana, który cały ten mechanizm obsługiwał. Pan miał właśnie zjeżdżać w dół swoim górskim Melexem. Miał jedno miejsce wolne i tak oto bardzo zmęczona Weronika w nagrodę otrzymała niezapomnianą przejażdżkę. Muszę tu ją pochwalić na łamach mojego skromnego bloga za pokonanie lęku wysokości, dogadanie się z Franuzem po angielsku, orientację w terenie i szereoko pojętą zaradność. Zuch dziewczyna! Pozostałą część naszej grupy czekało zejście lasem. Po drodze trafił się strumyk i Jessica nie mając nieprzemakalnych butów skorzystała z przejażdżki na barana :) Po 2 godzinach schodzenia byliśmy w Les Praz. Weronika za chwilę do nas dołączyła i pozostawało zaczekać na busa do Chamonix. W międzyczasie widzieliśmy jak ściana deszczu przesuwa się od gór w naszą stronę, na szczęście mogliśmy schronić się na przysatnku. Muszę przyznać, że i tak trochę zmokłem. Po takich przygodach czekała na nas pyszna kolacja w restauracji w Chamonix. Powrót do Crozet, każdy wykończony i zadowolony. Na koniec Jessica otrzymała kawałek wypieku mojej mamy, którego jeszcze spróbowała rano i jak sama przyznała - "It made my day!" :) Dzięki Mamusiu! 















Friday 3 August 2012

With my beloved sisters at CERN & Geneva Old Town (volume 2)

Wcześniej zadbdałem o zapisanie moich sióstr na jedną z wycieczek po CERN. Mają szczęście, że akurat jedna z nich po polsku wypadła w czasie, gdy są u mnie. Rano na rowerach już kilka minut po 8 pędzimy, by zdążyć na czas. Na miejscu okazuje się, że czekamy na grupę, która dzień wcześniej wyjechała z Polski autobusem. Czekamy 30 minut. Niestety okazało się, że zepsuł się autobus i grupa nie dojedzie przed 12. W takiej sytuacji wycieczka odbyła się dla 4 osób. Najpierw wykład w sali konferencyjnej, gdzie spotykają się ważne osobistości. Co w tym CERN tak naprawdę robimy? Weźmy pod rozwagę dwa słoiki z dżemem z niewydrylowanych czereśni. Gdy słoiki uderzymy o siebie to mogą i stłuc i wylecą czereśnie. Gdy urzyjemy odpowiednio większej siły, to nie dość że potłuczemy słoik to i pestki wylecą z czereśni, a gdy użyjemy bardzo dużej siły to nawet mogą pestki rozbić się na części i zobaczymy co jest w pestkach. Gdy zderzamy cząstki ze sobą i używamy coraz to większej siły to możemy rozbijać te cząski na coraz mniejsze i mniejsze i mniejsze kawałki i tak też były sobie czereśnie, pierwiastki, atomy, jądra, elektrony, protony, kwarki, ... Następnie zwiedziliśmy eksperyment ATLAS, Microcosm, Globe i na koniec był wspólny obiad. Po południu Genewa i Stare Miasto. Miło tak powłóczyć się po tych wąskich uliczkach. Na koniec powrót, a po ponad 30 km jazdy na rowerze i całym dniu na zwiedzaniu, dziewczyny są już bardzo zmęczone.

W sali gdzie niedwano ogłoszono odnalezienie nowego bozonu (podobnież nie Higgsa).








Thursday 2 August 2012

With my beloved sisters, landing in Geneva (volume 1)

Na moje urodziny zaprosiłem do mnie siostry. Zapowiada się super kilka dni. W czwartek cały dzień w pracy. Tu wspomnę, że mamy miły zwyczaj w sekcji i każdy na swoje urodziny przynosi cukierki i rozdaje je wśród współpracowników. Już po 18 wyjazd na lotnisko. Tomek podjeżdża tam od specjalnie wydzielonej strefy francuskiej, gdzie jest mniejszy tłok. Co jest dla mnie najbardziej zdumiewające, od tej strony można dojść do belts, gdzie pasażerowie odbierają bagaże rejestrowane. Nie małe jest zdziwienie moich sióstr, że już tu mnie spotykają. Przy wyjściu ze strefy odbioru bagażu można wziąć bilet ważny 80 minut na komunikację miejską w całym obrębie Genewy. W domu wspólna kolacja z Richard'em i miły wieczór.